niedziela, 15 kwietnia 2018

#dystans

gdzie moje poczucie humoru, gdzie dystans
wszystko to gnije, jeśli przypatrzeć się z bliska

piątek, 6 kwietnia 2018

#historia, której nie potrafiłam spisać

nie powinno być tak ładnych chłopców na świecie! i nie powinni zapraszać na wino na ulicę św. antoniego, która nadal myli mi się z włodkowica. ale zgodziłam się i wypiliśmy po kieliszku, paplając słowa, których cienie przepływały przez nasze umysły, znaczenie odlepiało się od języka i odbijało dźwięcznie o zęby. (poczekaj, przymykał powieki, aby bardziej mnie zrozumieć i zapamiętać.)

chcieliśmy sobie zaimponować. czekając na mnie, czytał analizę witkacego i gombrowicza. ja jadąc tramwajem, czytałam sontag. jak prosto w tym kontekście zabrzmiała historia, którą opowiedziałam, ta historia z lat 50., gdy moi młodzi i piękni dziadkowie robili sobie zdjęcia na balkonie kamienicy, na chwaliszewie w poznaniu, na kilkanaście miesięcy przed rozwodem.

w kultowym barze na kuźniczej (powiedział mi) od 15 lat do wódki już podają colę. zamówiliśmy zatem i wódkę i colę i namówiłam go, aby zgodnie z niepisaną zasadą, patrząc mi prosto w oczy, tę wódkę wypił. pomiędzy nami na stoliku stał przyrdzewiały świecznik, podobny do tego z kompletu (który pamiętał z domu rodzinnego), a w nim dopalająca się świeczka. z roztargnienia odłożyłam szalik na zamkniętą klapę pianina. (pianino ustawiono po mojej prawej, po jego lewej stronie.)

powinnam bardziej zachłannie śledzić jego drobny, cienki język, którego lekki ruch uruchamia wyobraźnię mężczyzn i kobiet. a tuż za mną było wielkie lustro, w którym przejrzałam się, jak robili to wszyscy przede mną.