środa, 25 lutego 2015

feminizm


co dla mnie oznacza feminizm? chyba niezgodę na pełnienie roli tej słabszej, nie potrafiącej walczyć. niezgodę na pełnienie roli tej, która zawsze przytaknie, będzie bała się zaprotestować, gdy widzi niesprawiedliwość, gdy chcą za nią decydować. bunt powodują we mnie sytuacje, gdy nie zadaje mi się pytań lub udziela za mnie odpowiedzi.

piątek, 6 lutego 2015

luty

luty przyniósł mi konwickiego (kalendarz i klepsydra), którego wynalazłam w stale powiększającym się zbiorze dawnej biblioteki publicznej. mam szczęście do książek i filmów, co znamienne, książki zawsze oceniam po okładce, a filmy po foncie na plakacie filmowym.
notuję pewien paradoks. warszawa, to najszybsze, najbardziej dynamiczne miasto, z ogromnym rozwarstwieniem społecznym, polaryzacją, nowobogactwem, słoikostwem, nowymi osiedlami za bramą - symbolami prestiżu, miała stać się dla mnie mekką swobody, tolerancji, historii, kultury, egalitarności, powolności i empatii. uciekłam do niej i nadal uciekam. jednak często czuję się jak pierwszy naiwniak, jak pierwszoklasista, którego chmurne ideały stykają się z rzeczywistością i są przez tę rzeczywistość szybko rozbijane, bańka po bańce. zza każdego rogu wygląda polactwo, prawdziwe polactwo, maruderstwo, chorobliwie pojęty indywidualizm, dorobkiewiczostwo, drobnomieszczaństwo, materializm, zazdrość, malkontenctwo, bylejakość.