piątek, 27 listopada 2009
wtorek, 10 listopada 2009
niedziela, 25 października 2009
niedziela, 4 października 2009
biuro rzeczy znalezionych
znalazłam się w miejscu, w którym nie spodziewałabym się siebie spotkać jeszcze miesiąc temu. właściwie nie wiem, czy chodzi o podejmowanie pewnych decyzji odważniej i pewniej, czy raczej- o przyjmowanie z podniesioną głową decyzji niezależnych od naszej woli i elastyczne dostosowywanie do nich psychicznego samopoczucia, czegoś w rodzaju psychicznej legitymizacji. myślę, że jakoś to się ze sobą złączyło w moim przypadku.
tak to wygląda mniej więcej, tak spróbuję to opisać: mój opolski pokój zawalony jest nierozpakowanymi kartonami, książkami, plakatami i fotami z mojego całego zeszłorocznego życia w krakowie. jak rozpakuję i wymyślę miejsca, gdzie to wszystko poupychać, czyż nie powinnam poczuć się jak w domu?
tak to wygląda mniej więcej, tak spróbuję to opisać: mój opolski pokój zawalony jest nierozpakowanymi kartonami, książkami, plakatami i fotami z mojego całego zeszłorocznego życia w krakowie. jak rozpakuję i wymyślę miejsca, gdzie to wszystko poupychać, czyż nie powinnam poczuć się jak w domu?
niedziela, 30 sierpnia 2009
niedziela, 16 sierpnia 2009
zdecydowałam się
więc gdybym wygrała te 10 mln (niech będzie nawet i złotych) kupiłabym to mieszkanie w hadze w tej uliczce, gdzie po drugiej stronie mieści się knajpka huppel the pub, mogłabym wtedy przez cały rok nic nie robić, bo wzięłabym dziekankę na wszystkich uczelniach, na których muszę się stawić 1.10 a 10 mln starczyłoby na skromne życie studenta na urlopie.
uczyłabym się języków, uczyłabym się gotować, jeździłabym na rowerze dużo dużo i bez stresu, bo w kraju, gdzie rowerzysta ma zawsze rację na drodze. wieczorami chodziłabym do huppel napić się piwa przy stoliku ustawionym wprost na ulicy, razem z innymi, którzy jak ja mieszkaliby nieopodal. choć pewnie szybko bym się znudziła, więc poznawałabym wszystkie knajpy wokół. w ładny dzień, w gorszy dzień- na plażę.
po roku wyjechałabym wystawiając w oknie mieszkania napis te koop.
uczyłabym się języków, uczyłabym się gotować, jeździłabym na rowerze dużo dużo i bez stresu, bo w kraju, gdzie rowerzysta ma zawsze rację na drodze. wieczorami chodziłabym do huppel napić się piwa przy stoliku ustawionym wprost na ulicy, razem z innymi, którzy jak ja mieszkaliby nieopodal. choć pewnie szybko bym się znudziła, więc poznawałabym wszystkie knajpy wokół. w ładny dzień, w gorszy dzień- na plażę.
po roku wyjechałabym wystawiając w oknie mieszkania napis te koop.
sobota, 8 sierpnia 2009
wyjazd służbowy
wyjechałam więc do pracy, tam gdzie zarabia się więcej, ale wstaje o 5.00, potem cały dzień zajmuje najbardziej przyziemnymi rzeczami jakie tylko można sobie wyobrazić, aby wieczorem o 20.00 wrócić do domu, zjeść kolację i od razu położyć się spać. czas mija mi jednak szybciej niż rok temu, może nawet zbyt szybko, bo wzięłam 3 książki, nie zdążę przeczytać. poza tym chciałabym pozwiedzać, na pewno uda się wypad do amsterdamu na weekend, miał być paryż, może morze, mapa leży na podłodze w pokoju (obok wszystkich innych rzeczy moich i agi, bo szafy jakoś brak), coś wymyślimy.
środa, 1 lipca 2009
zachwycić się
uwielbiam takie wieczory, ciepłe i cudowne, gorące jeszcze powietrze po całym dniu, nagrzane budynki, nie trzeba brać swetra, gwar, gwar, gwar rozmów, niebo ciągle niebieskie tym niebieskim kolorem, za którym tęsknisz w lutym, na horyzoncie lekko zaróżowione w ten specyficzny miękki sposób. wydaje się, że dzień dopiero się zaczyna, bo zaczyna i jeśli lubisz początki w tak nietypowym momencie, będziesz chciał głębiej w tym uczestniczyć, wyjść z mieszkania, wypić wino gdzieś nad rzeką albo zwyczajnie piwo w na ławce, cośtam cośtam co pijasz zazwyczaj, zachwycić się.
sobota, 27 czerwca 2009
świat jest za głośny, nie mogę spać
wczoraj studenty z akademika (DS Fafik- tu obok) do 4.00 rano darli się jak debile, słuchali techno i szeleścili otwieranymi chipsami, dzisiaj od 7.00 w budynku naprzeciwko robole wymieniają okna, więc piłują, stukają, walą i wszystkie te odgłosy, które zamieniają poranne spanie w koszmar dźwiękowy. poza tym znowu pada, znowu burza, nie mogę jechać do pracy na rowerze i śmierdzący tramwaj mnie czeka. nie wiem jak ja to robię, ale zawsze trafiam na wagon z jakimś żulem albo co najmniej grupą chłopaczków wracających z treningu, o nie! jak tu się nie denerwować.
no właśnie, a to już prawie koniec krakowa, za kilka dni wracam do opola, szukam tam pracy, porzucam bez litości turystów ze św. anny. wiesz różnie bywa, ale mam kilka propozycji, trzymaj kciuki bo mi zależy, może nawet się okaże, że będę mogła się wykazać intelektualnie.
leszek możdżer/ zbigniew preisner - 10 easy pieces for piano
ile razy wracam myślą do tej piosenki, przenoszę się do gdańska w tamte wakacje, gdy było tak upalnie i cudownie, mieszkaliśmy z bartkiem w mieszkaniu cioci (?) na żabiance, z okna widząc morze. łaziliśmy po trójmieście, lubię tą ich skmkę, odwiedziliśmy hanię w akademiku z widokiem na port, piliśmy koźlaki z jej ekipą doktorantów na plaży. ciocia ubzdurała sobie, że się w sobie zakochaliśmy, a bartek usilnie próbował mi wmówić, że kiedy mieliśmy po 8 lat całowaliśmy się. nadal w to nie wierzę, chociaż chyba kiedyś tańczyliśmy do varius manx, w jakimś '94 lub '95. poza tym zawsze się kłóciliśmy po zbyt długim przebywaniu ze sobą, nawet wtedy, gdy stanowiliśmy jeden team w grze w badmintona. ale mi się na sentymenty zebrało, chyba najwyższa pora się przejechać do wawy w odwiedziny. jedziesz ze mną?
no właśnie, a to już prawie koniec krakowa, za kilka dni wracam do opola, szukam tam pracy, porzucam bez litości turystów ze św. anny. wiesz różnie bywa, ale mam kilka propozycji, trzymaj kciuki bo mi zależy, może nawet się okaże, że będę mogła się wykazać intelektualnie.
leszek możdżer/ zbigniew preisner - 10 easy pieces for piano
ile razy wracam myślą do tej piosenki, przenoszę się do gdańska w tamte wakacje, gdy było tak upalnie i cudownie, mieszkaliśmy z bartkiem w mieszkaniu cioci (?) na żabiance, z okna widząc morze. łaziliśmy po trójmieście, lubię tą ich skmkę, odwiedziliśmy hanię w akademiku z widokiem na port, piliśmy koźlaki z jej ekipą doktorantów na plaży. ciocia ubzdurała sobie, że się w sobie zakochaliśmy, a bartek usilnie próbował mi wmówić, że kiedy mieliśmy po 8 lat całowaliśmy się. nadal w to nie wierzę, chociaż chyba kiedyś tańczyliśmy do varius manx, w jakimś '94 lub '95. poza tym zawsze się kłóciliśmy po zbyt długim przebywaniu ze sobą, nawet wtedy, gdy stanowiliśmy jeden team w grze w badmintona. ale mi się na sentymenty zebrało, chyba najwyższa pora się przejechać do wawy w odwiedziny. jedziesz ze mną?
wtorek, 2 czerwca 2009
na liczenie mi się znów zebrało*
pierwsze truskawki w tym roku
kolejny esej
*powinnam się jednak zapisać na kurs matematyka dla socjologów heh
kolejny esej
*powinnam się jednak zapisać na kurs matematyka dla socjologów heh
niedziela, 31 maja 2009
poniedziałek, 25 maja 2009
poniedziałek, 18 maja 2009
parasol
inspiracji inspiracji potrzebuję! bądź moją inspiracją.
(jutro mają być burze. pamiętaj, żeby wziąć parasol)
(jutro mają być burze. pamiętaj, żeby wziąć parasol)
niedziela, 17 maja 2009
Było minęło - Julian Kornhauser
było minęło
między było i minęło mała biała szczelina
wąski przesmyk nic nie znacząca pauza
a przecież tyle się tam wydarzyło
wzloty i upadki uczuć
przewidywania tańczące w snach
spotkania na wzgórzu i na skraju lasu
było to co gorące wiotkie w nagłym olśnieniu
było niemądre zdradliwe ale wypełnione nieznaną treścią
minęło bo nie zadrżało w posadach
małe było małe minęło
było długo
minęło raz dwa
a w środku sucha trawa dotknięta kosą słońca
klasztor nad rzeką niepokojące dudnienie pociągu
drobny żwir na drodze do doliny
między było i minęło mała biała szczelina
wąski przesmyk nic nie znacząca pauza
a przecież tyle się tam wydarzyło
wzloty i upadki uczuć
przewidywania tańczące w snach
spotkania na wzgórzu i na skraju lasu
było to co gorące wiotkie w nagłym olśnieniu
było niemądre zdradliwe ale wypełnione nieznaną treścią
minęło bo nie zadrżało w posadach
małe było małe minęło
było długo
minęło raz dwa
a w środku sucha trawa dotknięta kosą słońca
klasztor nad rzeką niepokojące dudnienie pociągu
drobny żwir na drodze do doliny
Subskrybuj:
Posty (Atom)